Izrael |
„A co Ciebie tak gna do podróżowania?” – zapytał mnie ostatnio znajomy na marginesie rozmyślań o Herbercie. Dla znanego poety, jeśli wierzyć słowom filozofa Mikołejki, odkrywanie nowych, choć znanych z literatury miejsc, było z jednej strony rodzajem miłosnej przygody, z drugiej zaś – walki: z nowym, które przed nim i starym, które nosi w sobie. Tak rozumiana podróż stawała się w gruncie rzeczy inicjacją, zrzuceniem starej skóry. Oznaczała doświadczanie w życiu tego, co najbardziej dramatyczne, tj. przemijania. Choć z drugiej strony i paradoksalnie była też próbą zatrzymania czasu. Herbert zwiedzał jednak przede wszystkim miasta – kolebki zachodniej cywilizacji. Interesował go „oddychający człowiekiem” kamień – stąd jego miłość do romańskich kościółków i gotyckich katedr. W moim przypadku motorem jest raczej potrzeba przyglądania się (dotykania, wąchania, smakowania) ziemi – najchętniej tej nie do końca jeszcze skażonej ludzką ręką. Ale nie zamierzam porównywać się do wielkiego poety. Nie miałabym też odwagi nadać moim wyjazdom tak silnego, egzystencjalno-mitycznego znaczenia. Spróbuję się jednak zmierzyć z postawionym wyżej pytaniem.
góry w Maroku |
"Podróżować jest …bosko"?
Czasem tak, częściej chyba nie.
Choć wszystko zależy od tego, co się za tą „boskością” kryje. Przyjemność,
relaks, zachwycenie, przyspieszone bicie serca? Andre Gide pisał, że
podróżowanie jest ascezą, nie przyjemnością – bo ta druga oddala nas od siebie
samych. Jeśli więc szukamy relaksu i miłych wrażeń, lepiej pojechać na wczasy
do jakiegoś getta all inclusive lub oglądać świat zza szyby luksusowego autokaru.
Pomińmy więc mieszczuchów-wygodnisiów, którzy jadą, by wypocząć i skupmy się na
tych, którzy wypoczywają dopiero po powrocie. Bo o ile z turystyką
zorganizowaną nie ma problemów definicyjnych, o tyle
„Zośki-samośki” dostarczają już takowych co nie miara. No właśnie. Czy wyjazd na
własną rękę, z plecakiem na grzbiecie i przewodnikiem Lonely Planet w garści to już podróż? Na pewno trzeba
włożyć nieco trudu i w jego przygotowanie, i w realizację, a przyjemność czasem
okupiona bywa zmęczeniem, bólem czy choćby wysiłkiem.
źródło: https://anotsolonelyplanetblog.wordpress.com/thorntree/ |
Dlatego też backpackerzy często snobują się na podróżników. A jednak, choć trudno wyobrazić sobie takowych z walizką na kółkach, różnica nie leży w samym tylko wyborze sposobu przemieszczania się i w poniesionych wydatkach, ale w tym raczej, że turystykę się uprawia, a podróż odbywa. Podróżujący widzi bowiem to, co ma przed oczami, turysta – to, co przyjechał zobaczyć. Bo w przewodniku
jest odpowiedź na wszystko – co warto zwiedzić, gdzie zjeść i spać. Podróż jest
(bywa) zdecydowanie bardziej nieprzewidywalna. Turysta chce jak najwięcej w jak
najkrótszym czasie, podróżnikowi natomiast się nie spieszy - może się szwendać
cały dzień po jakiejś sennej wiosce.
Kirgistan |
j.w., wieś At Baszy |
Turystę miejscowi postrzegają przez
pryzmat pieniędzy, które na nim zarobią, podróżnika – jak gościa, którego
zaproszą do domu, któremu zaoferują nocleg i opowiedzą swoją historię. Ten
pierwszy chętnie nawiązuje znajomości z innymi turystami, podczas gdy drugi
woli rozmawiać z autochtonami, bo to ich świat przyjechał poznawać. Właśnie,
poznawać, a nie tylko zobaczyć – tu chyba leży największa różnica. Bo choć
obu gna, jak sądzę, przede wszystkim ciekawość, taka, której nie zagłuszy nawet
niespłacona hipoteka, natłok pracy i ciągły brak czasu, to jednak w przypadku
turystów sprowadza się ona raczej do wizualnej konsumpcji niż zgłębiania struktury.
A selfie w stylu „ja i zabytek” po krótkim „och, jakie to piękne” (lub też
zamiast niego) tę ciekawość na ogół zaspokaja.
No dobrze, można jeszcze
przeczytać w przewodniku o historii danego miejsca czy też zapoznać się z nie
zawsze fachowym opisem jakiegoś zabytku. Ale to na ogół powierzchowna i raczej
ulotna wiedza, zdobywana częściej w poczuciu „że tak wypada” niż z faktycznej
potrzeby. Zresztą, wciąż nie o książkową wiedzę tu chodzi, choć naturalnie, im
więcej przeczytamy o kraju, do którego jedziemy, tym oczywiście lepiej. Święty Augustyn
powiadał, że świat jest jak książka, a ci, którzy nie podróżują, czytają
jedynie pierwszą stronę. Ja bym dodała jeszcze, że turyści oglądają tylko
obrazki, ewentualnie niewidzącym wzrokiem przemkną przez litery tekstu, nie
zatrzymując się nad jego treścią. Ciekawość podróżnika natomiast sprowadza się nie tylko do chęci podziwiania estetycznych walorów jakiegoś
miejsca, to raczej ciekawość poznawcza – badacza, który chce zrozumieć i
sklasyfikować – ale też, a może nawet przede wszystkim, ciekawość dziecka,
którego nie opuszcza ciągłe dziwienie się światem.
mój syn przed paroma laty w Maroku |
Ma chyba rację Hugo-Baden
pisząc, że podróżnik zawsze jedzie po coś, z wykluczeniem jednak celu czysto
hedonistycznego (miłe spędzanie czasu). Nie zgadzam się jednak, że może nim być jedynie reportażysta, geograf, antropolog czy inny naukowiec. Bo
oprócz oświeceniowego modelu podróży jako narzędzia poznania świata, nie można
zapominać też o modelu romantycznym, w którym podróż jest przede wszystkim
wędrówką w poszukiwaniu własnej drogi, wędrówką, mówiąc nieco banalnie, w głąb
siebie. Jak pisał Kapuściński, inne światy to zwierciadła, w których przegląda
się nasza kultura. Dzięki nim lepiej rozumiemy nas samych, a nie możemy
określić naszej tożsamości, jeśli nie skonfrontujemy jej z innymi.
Maroko |
Gruzja, gdzieś na drodze do Mestii |
Podróż, której celem jest więc szeroko
rozumiane poznanie, to wysiłek, trud, mnóstwo wyrzeczeń, choć też (ale
zdecydowanie mniej) przyjemności. Przekraczanie granic – własnego domu, miasta,
kraju – nabiera tu wymiaru metaforycznego. Jest to bowiem również
przekraczanie własnych ograniczeń, ułomności, słabości. Taka podróż nigdy się
nie kończy, bo – paradoksalnie – wracając, wzbogaceni o nową wiedzę o świecie i
nas samych, uświadamiamy sobie, jak niewiele wciąż wiemy i rozumiemy. Więc
zaczynamy planować następną podróż, która znów nasyci głód tylko na chwilę.
Niczym narkotyk, jednak o raczej pozytywnych skutkach ubocznych.
Maroko, Marakesz |
Nie wiem, czy kiedykolwiek
odważę się nazwać siebie podróżniczką, choć na pewno aspiruję do tego miana.
Jednak taka samoidentyfikacja brzmi na ogół normatywnie i wartościująco (vide
Hugo-Bader), jak deklaracja wyższości - zwłaszcza że słowo „turysta” kojarzy
się dziś raczej pejoratywnie. Nie neguję turystyki, nawet tej typowo mieszczańskiej,
z drinkami podetkniętymi pod nos i jacuzzi w basenie. Choć pewnie nigdy się na
taką wycieczkę nie wybiorę. Z backpackerami mam więcej wspólnego, nie tylko
plecak z namiotem w środku. Nie korzystam z biur podróży, a ostatnimi czasy
planuję moje wyjazdy dość elastycznie, ograniczona właściwie jedynie datą
przylotu do domu. Staram się przeczytać wszystko, co się da o danym kraju przed
wyjazdem, robiąc przy tym notatki, a potem rysuję sobie zwykle bardzo ogólną
mapę mojej podróży. Jednak na ogół nie trzymam się jej ściśle, poddając się temu,
co przyniesie droga. I ludzie na niej. Nie biorę już przewodników. Znam
flagowe atrakcje w danym miejscu, ale nie spinam się, by je zobaczyć. Nie unikam
ich też tylko dlatego, że są masowo oblegane. Pewnie w każdym podróżniku jest
trochę z turysty – we mnie jeszcze sporo, jednak nie z wszystkimi
„turystycznymi” zachowaniami usiłuję i chcę walczyć. Nie zależy mi na tym, by
być „rasowym podróżnikiem”. Zresztą, nie o nazwę tu przecież chodzi, lecz o ten
szczególny stan umysłu – z jednej strony poddanego jakby narkotykowemu
odurzeniu i ekscytacji odkrywcy, z drugiej zaś niezwykle skupionego,
analitycznego i otwartego na nowe i nieznane.
c. d. n
i nastąpił. Cz. 2, o samotnym podróżowaniu:
http://pasjamilubiebycwpodrozy.blogspot.com/2016/09/sama-ale-nie-samotna-o-podrozowaniu-cz-2.html
cz. 3, czyli o tym dlaczego wybieram Wschód:
http://pasjamilubiebycwpodrozy.blogspot.com/2016/09/poznac-szorstkosc-ziemi-czyli-dlaczego.html
http://pasjamilubiebycwpodrozy.blogspot.com/2016/09/sama-ale-nie-samotna-o-podrozowaniu-cz-2.html
cz. 3, czyli o tym dlaczego wybieram Wschód:
http://pasjamilubiebycwpodrozy.blogspot.com/2016/09/poznac-szorstkosc-ziemi-czyli-dlaczego.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz