Dodaj napis |
Fot. Krzysztof Miller http://fotoblogia.pl/6953,krzysztof-miller-fotograf-wojenny-musi-byc-wariatem-wywiad |
„Czy oblałem egzamin z mojego
człowieczeństwa”? Tym pytaniem zadręczał się Kevin Carter, który miał to nieszczęście
być najbardziej wrażliwym i słabym psychicznie z czwórki przyjaciół, a
jednocześnie tym, którego najsilniej dotknęły głosy o bezduszność i moralną
znieczulicę. Chodzi oczywiście o słynne zdjęcie z sępem, które zagwarantowało
Carterowi nagrodę Pulitzera, a jednocześnie przypieczętowało jego depresję,
prowadząc rychło do samobójczej śmierci. Zdjęcie powstało podczas krótkiego
pobytu fotografa w Sudanie, w ramach misji charytatywnej ONZ. Pojechał tam wraz
z João Silvą, licząc na dostęp pod linię frontu – w zamian zastał tylko „muchy
i wygłodzonych ludzi”. I pewnie wyjazd ów nie przeszedłby do historii jego
fotograficznej kariery, gdyby nie przypadek. Snując się w pobliżu ośrodka
pomocy wygłodzonym ofiarom wojny, Carter natknął się na leżące z głową w piasku
dziecko. Takie obrazy nie były niczym w tamtych warunkach niezwykłym, Silva widział
podobne, Carter miał jednak więcej „szczęścia” – gdy szukał odpowiedniego kąta,
tuż za plecami dziewczynki zobaczył czyhającego na jej śmierć sępa. W ekscytacji
wypstrykał cały film, próbując uchwycić moment, w którym drapieżnik rozłoży
skrzydła. Dopiero wówczas zdecydował się przegonić ptaka, sam zaś usiadł pod
drzewem i płakał, rozmyślając o swojej córce.
fot. Kevin Carter, nagroda Pulitzera 1994. http://all-that-is-interesting.com/kevin-carter |
Zdjęcie opublikował „New York Times”, a Carter z nieznanego fotografa o wątpliwej reputacji stał się na chwilę rozchwytywanym przez media i agencje celebrytą, laureatem najwyższej nagrody dziennikarskiej. Na chwilę, bo życie pod presją, a przede wszystkim konieczność odpierania zmasowanego ataku obrońców moralności, przerosły nadwątlone narkotykami siły fotografa. Dręczony wyrzutami sumienia i zasypywany pytaniami, na które odpowiedzi nie znał, zrobił w końcu użytek z węża ogrodowego, który przechowywał w aucie…
Opinia publiczna po opublikowaniu
kontrowersyjnej pracy Cartera była podzielona – z jednej strony zwracano uwagę na
wymierne skutki rozpowszechnienia zdjęcia (przyczyniło się do zwiększenia
pomocy charytatywnej dla ludności Sudanu), z drugiej pytano o powinności
fotografa w obliczu tragedii. Czy jego rolą jest tylko „strzelanie fotek”? Łatwiej
rozgrzeszyć reportera, który w obliczu własnej bezradności może jedynie schować
się za obiektywem aparatu. A Carter? Mógł przecież zanieść dziecko do kliniki.
Lub upewnić się, że dotrze tam o własnych siłach. Lub choćby poczekać na
przybycie jego matki. Nie zrobił nic.
Co stało się z dziewczynką? To pytanie zaczęło prześladować Kevina dopiero pod naciskiem opinii publicznej. Tam, w Sudanie, takie myśli w ogóle go nie dręczyły. Po prostu nie przyszło mu do głowy, że może coś jeszcze, poza wypstrykaniem całego filmu, zrobić. Nie był bezdusznym draniem, który w pogoni za karierą odmówił pomocy potrzebującym. Nie, on zwyczajnie nie miał takich dylematów! I to wydaje się w tym wszystkim czynnikiem najbardziej przerażającym, choć jednocześnie nieco łagodzącym jego winę. Dlaczego? Doskonale ujął to Greg, narrator i jedyny żyjący do dziś bohater książki: „Tragedia i przemoc tworzą dobre obrazy. Ale przy każdym takim ujęciu ściągany jest haracz: trochę tych emocji, wątpliwości i empatii, które sprawiają, że jesteśmy ludźmi, ginie przy każdym zwolnieniu migawki”.
Co stało się z dziewczynką? To pytanie zaczęło prześladować Kevina dopiero pod naciskiem opinii publicznej. Tam, w Sudanie, takie myśli w ogóle go nie dręczyły. Po prostu nie przyszło mu do głowy, że może coś jeszcze, poza wypstrykaniem całego filmu, zrobić. Nie był bezdusznym draniem, który w pogoni za karierą odmówił pomocy potrzebującym. Nie, on zwyczajnie nie miał takich dylematów! I to wydaje się w tym wszystkim czynnikiem najbardziej przerażającym, choć jednocześnie nieco łagodzącym jego winę. Dlaczego? Doskonale ujął to Greg, narrator i jedyny żyjący do dziś bohater książki: „Tragedia i przemoc tworzą dobre obrazy. Ale przy każdym takim ujęciu ściągany jest haracz: trochę tych emocji, wątpliwości i empatii, które sprawiają, że jesteśmy ludźmi, ginie przy każdym zwolnieniu migawki”.
fot. Greg Marinovic |
Pięknie napisane... Dziękuję
OdpowiedzUsuń