Dzień piętnasty, ostatni: pożegnanie Tbilisi i powrót do Polski

30.4.14
Dziś wieczorem odlatuję do Warszawy z Kutaisi, do którego mam marszrutkę o 14., na szczęście z centrum. Wstałam więc wcześnie (czyli jak co dzień o 7 gruzińskiego czasu), spakowałam mój przeładowany, paskudnie ciężki i zdrowo przekraczający dopuszczalne wymiary plecak i wyruszałam na ostatnią, pożegnalną rundkę po mieście, które naprawdę polubiłam. Centrum Tbiisi - i ta zapuszczona część, i odrestaurowana, w większości XIX-wieczna zabudowa - nie jest zbyt duże, po godzinie nie miałam więc już co robić. 














Pogoda była cudna, kupiłam więc regionalnego browara, usiadłam na murku z widokiem na rzekę i sympatyczny kościółek i kultywowałam tutejszy zwyczaj jedzenia pestek słonecznika i zaśmiecania łupinami ulic miasta. Widząc po raz pierwszy młodych ludzi - czy to w grupach, czy spacerujących w pojedynkę - jedzących wszędzie te pestki i spluwających skorupkami wprost na chodnik, a właściwie gdzie popadnie, byłam zbulwersowana. Irytowały mnie te babcie stojące na każdym rogu i sprzedające owe przysmaki w papierowych tytkach  - na kieliszki, służące im za miarki. Ale po tych kilku dniach, a właściwie wieczorach spędzonych w stolicy, przywykłam do owego obrazu i w końcu, z braku czegokolwiek lepszego do roboty, też dołożyłam cegiełkę do miejskiego śmietnika. Nikt tu na to nie zwraca uwagi, nie jest też niczym nadzwyczajnym widok samotnej kobiety, nawet z piwem w barze czy na miejskim skwerku. Tu też nie zaczepiano mnie tak często, jak w innych regionach Gruzji.























Z żalem więc pożegnałam Tbilisi, tym samym kończąc moją "samotną" wyprawę do tego cudownego kraju, za którym będę tęsknić i do którego na pewno jeszcze wrócę. Choć udało mi się dotrzeć do większości flagowych miejsc, Gruzja ma do zaoferowania jeszcze wiele szlaków, miasteczek i wiosek, do których warto pojechać, a o których nie piszą w każdym przewodniku. Przede wszystkim mniej popularna górska Racza, rezerwat Lagodechi i okupowana przez Rosjan Abchazja, gdzie przyjemność morskich kąpieli można łączyć z wędrówką po malowniczych i ponoć najpiękniejszych w kraju górskich szlakach. Będzie więc co robić podczas następnych wypraw - kto wie, czy znów nie samotnych? Podróżowanie w pojedynkę ma oczywiście swoje wady i pułapki i pewnie nie zawsze można mieć tyle szczęścia, co ja tym razem. Ale ma też swoje zalety nie do przecenienia. Jak poczucie wolności (jakkolwiek banalnie to brzmi) i niezależności od innych osób, większe szanse poznania nowych ludzi, konieczność zmierzenia się ze swoimi możliwościami i słabościami i wreszcie ta nieprzewidywalność  i szczypta adrenaliny spowodowane ryzykiem związanym z samotnym wędrowaniem.
Ja miałam to szczęście, że nie tylko udało mi się zobaczyć wszystkie miejsca, które zaznaczyłam sobie na mapie jako "must see", nie tylko trafiłam na idealną pogodę (bo nawet jak padało, to w nocy, albo podczas jazdy szalonymi marszrutkami), nie tylko wzbogaciłam się o moc wrażeń i ekscytujących przeżyć, ale też spotkałam mnóstwo ciekawych ludzi, dzięki czemu, w gruncie rzeczy, nie byłam w tej wyprawie sama. Ale wiem na pewno, że  jest to ten rodzaj podróżowania, który stanie się odtąd jeśli nie jedynym, to na pewno preferowanym przeze mnie sposobem poznawania świata.


16 komentarzy:

  1. No ciekawe, ciekawe. Być może podróżowanie samotne i prowadzenie takiego bloga to coś innego od podróżowania z kijem Stiepana Trofimowicza. Poza tym myślę, że masz pasję nie tylko do podróżowania ale też do pracy? Czyż nie? Ja wciąż uciekam. Teraz zamknąłem się w korporacji i ratuję świat.
    Ciao!
    Łukasz

    OdpowiedzUsuń
  2. Po kartach powieści Dostojewskiego też nie raz już podróżowałam. A teraz na nowo odezwała się we mnie tęsknota za rosyjską duszą, wiec może wrócę do tych lektur...w oryginale? Na razie mam pasję do nauki języków. Z pracą, którą obecnie wykonuję, jest już trochę gorzej. A cóż to za korporacja, w której ratuje się świat?

    OdpowiedzUsuń
  3. Daria,,,pani Dariu:),cudowny blog ,czytalem z wypiekami ....choc juz nie jestem malym chlopcem,marze zeby powtozyc,albo inaczej ,...sprobowac odkryc cos swojego oryginalnego idac Pani sladami ,bardzo chetnie popisal bym ...jesli mozna::P,jak zorganizowac taka wyprawe...tez jade sam...co ma minusy ale i moze plusy:P,pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Daria...cudowny blog i swietna podroz,chcial bym odwazyc sie i tez spakowac plecak..i fruuu na 2 tygodnie ,najgorzej to zaczac:P,czytalem twoje opisy z wypiekami na twarzy ,choc wiek chlopiecy mam juz za soba:P:P,mam niesmiala nadzieje ze moze mogla bys cos podpowiedziec w kwestii organizacji takiego wyjazdu,a ze chce jechac sam...co ma dobre i zle strony ,chcial bym uniknac jakichs nienaprawialnych na miejscu bledow,moge skrobnac maila w razie pytan>?:),a w ogole ...zapraszam do korespondencji ...jesli tylko bedzie czas i ochota ,pooozdro:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe i krzepiące słowa. I oczywiście służę pomocą. Pisz śmiało na priv (diana.wasilewska@gmail.com). Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. Dziekuje, pomoglas mi sie zdecydowac.Juz od roku marzy mi sie samotna wyprawa do Gruzji,ale kazdy mi odradzal. Po przeczytaniu Twojego reportarzu wiem zdecydowanie,ze jade. Pieknie opisalas zmeczenie podroza, zagubienie...tez mnie to czeka.
    Piszesz o 10 kg plecaku, czy to Ci wystarczylo? Jezdzilam z duzym i bylo mi potwornie ciezko w upaly.
    Mnie starcza jedne spodnie i bluza,ale czy mozna jechac bez spiwora? To chyba utrudnia ludziom przenocowanie obcej osoby?Moze martwie sie na zapas?
    Jak dawalas sobie rade ze sniadaniami i cala reszta? Mam cala mase pytan,ale chyba najpierw musze kupic bilet,zebym juz nie mogla stchurzyc? A potem spisac swoje watpliwosci i pytania.
    Dzielna z Ciebie dziewczyna. Trzymaj sie. Do nastepnego napisania,Dorota z Holandii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, to wcale nie wymagało wielkiej odwagi, że tak brutalnie strawestuję poetę:) Co do plecaka zaś - tak, wystarczy w zupełności mały 10 kg, jeśli nie chcesz wozić ze sobą całej szafy:) Ja miałam maleńki śpiwór, ale przydał się tylko raz, w górach, gdy spałam w "schronisku" - choć i tak było potwornie zimno. A gdy spałam u ludzi, dawali mi zawsze kołdrę i czystą pościel. Śniadaniem też zwykle częstowali, a jak nie, miałam ze sobą trochę granoli własnego wyrobu, więc tylko kupowałam jogurt. Lawasz i kefir to też nie najgorsza opcja - tanio i można się zapchać na długo. Z jedzeniem tam nie ma problemu - ja jestem bardzo wybredna pod tym względem, bo wielu rzeczy w ogóle nie jadam, a dałam radę bez problemu, więc nie masz się co martwić. No i zachęcam do wyjazdu, ja już też kombinuję jak by tam wrócić:) W razie czego pisz śmiało. Pozdrawiam

      Usuń
  6. Dziekuje Ci bardzo. Maly plecak mi wystarczy. Nie biore takze zadnego spiwora:).
    Chyba nie jestem trudna pod wzgledem jedzenia bo wszystko co nie splesniale jest zjadliwe.Jedyne co musze miec to sniadanie ha ha. Sposob z jogurtem jest wystarczajacy (w Tajlandii nie jadlam inaczej).
    Martwi mnie jeszcze problem noclegu, czy myslisz,ze moge (po za pierwsza noca) pojechac w ciemno i liczyc na szczescie? Wybredna nie jestem, kawalek podlogi i juz spie..Moze Ty mialas wiecej szczescia bo jestes duzo mlodsza?
    Piszac do Ciebie wpisalam sie jako anonimowa bo nie wiedzialam jaka inna opcje wybrac, wszystkie inne chcialy jakis numerow itp. To chyba nie jest dla Ciebie fajne taka rozmowa z anonimowa?
    Ciekawi mnie gdzie zaniesie Cie los w najblizszym czasie? Mi podobaly sie (z bliskich okolic) wyspy greckie. Polecam gdyby zycie jeszcze kiedys Cie zmusilo do przemyslen i krotkiej przerwy po za granicami. Ludzie sa tam przyjazni i pomagali w ciezkich chwilach.
    Serdecznie Cie pozdrawiam, do uslyszenia. Dorota Kozlowska z hol.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doroto, napisz mi jak Twoja wyprawa. Mam nadzieję, że udana. Pozdrawiam

      Usuń
  7. Doroto, jak wybierzesz z opcję Open ID, możesz się podpisać z imienia i nazwiska lub jakkolwiek.
    Co do noclegów - ja zarezerwowałam tylko na 2 pierwsze noce, potem już samo szło:) Wiek tu raczej nie ma nic do rzeczy, poza tym nie wiem czy jestem taka znowu młoda z czterdziestką na karku. Z mojego doświadczenia wynika, że w Gruzji nie trzeba szukać noclegu, to nocleg sam cię znajdzie:) Dobrym sposobem jest też zapytanie kierowcy marszrutki czy kogoś nie zna (zazwyczaj zna). W Kutaisi i Tbilisi służę namiarami na doskonałe (zwłaszcza ta w stolicy) i niedrogie miejscówki.
    A gdzie mnie zaniesie, to nie wiem. Jako wielka fanka Italii myślę o powrocie w te strony, szczególnie na południe. Z Grecji byłam tylko na Krecie i na razie mi wystarczy, choć to faktycznie bardzo życzliwy i piękny kraj. Ale przede wszystkim ja ciągle czuję niedosyt jeśli chodzi o Gruzję, a zostaje jeszcze Armenia, Azerbejdżan itp. Więc jak widzisz, wszędzie mnie niesie, ale ostatnio przede wszystkim na wschód. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj,
    Juz mam bilety i lece Lotem do Tibilisi, ktory byl tanszy niz Wizzair z 10 kg bagazu:)Moze Cie spotkam?
    Bede w drugiej polowie sierpnia.
    Pomylilam sie co do Twojego wieku...Masz mlode zdjecie ha ha.Ja przekroczylam fizycznie 50-tke, ale nie chce jeszcze w to uwierzyc skoro inni tez nie wierza?
    Codziennie doszkalam sie w rosyjskim i moze dam sobie rade.Po powrocie z Rygi i Wilna wiem, ze pamiec sama sie odkurza w razie potrzeby. Polecam przy okazji Ryge (na weekend). Jezeli nie boisz sie dlugiej jazdy autobusami to mozna tam dojechac z firma SYMPLY BUS za cene 3 e za kazdy odcinek (Warszawa-Wilno;Wilno-Ryga; Ryga -Talin).
    Co do Grecji rozumiem ,ze po Krecie masz dosyc. Ja polecialam do Rodos i z tamtad promami od wyspy do wyspy.Noclegi same mnie znajdowaly:)
    Gdybys chciala sie podzielic adresem w Tibilisi to chetnie skorzystam, do Kutaisi tez.
    Dziekuje za porade w szukaniu noclegu poprzez kierowce. Czasami gdy juz nic nie moglam wymyslec to siadalam na ulicy i czekalam na zyczliwych ludzi. Jeszcze do tej pory nikt mnie nie zostawil samej na noc na ulicy.Kwestia zaufania.
    We Wloszech jeszcze nie bylam (poza Wenecja), ale mam jeszcze tak dluga liste miejsc gdzie nie bylam. A zatem kto wie? Przewaznie urlop mnie ogranicza.
    Tez ciagnie mnie wschod (mam za soba dobrowolnie Syberie).
    Serdecznie Cie pozdrawiam i do uslyszenia, Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fantastycznie, że jedziesz! Zazdroszczę, bo ja już tęsknię za Gruzją, ale na razie nie mam ani czasu, ani środków na kolejny wyjazd. Może jesienią.
      W Kutaisi spałam tu
      http://www.booking.com/hotel/ge/deda-lali.html?dlen=1;aid=400000;
      tu też dostałam namiary na siostrzenicę mojej babci w Tbilisi. Ma na imię Eka. Możesz powołać się na mnie. jej adres mailowy: babaiaro@mail.ru
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Ha ha, nie dalo mi sie napisac jako ID bo komputer nie chcial zatwierdzic mojego tekstu ze wzgledu na ?
    Cos co bylo nielegalne?

    OdpowiedzUsuń
  10. To fantastycznie, że jedziesz! Zazdroszczę, bo ja już tęsknię za Gruzją, ale na razie nie mam czasu ani środków na kolejną wyprawę.
    napisz do mnie na priv albo podaj adres mailowy, to wyślę Ci te namiary.
    Pozdrawiam ciepło
    d.

    OdpowiedzUsuń