Trzy, dwa, jeden...start! Jadę do Gruzji!

16.04.14
Decyzja, by jechać w samotną podróż do Gruzji i Armenii przyszła nagle i niespodziewanie dla mnie samej. Wiedziałam, że wyjechać muszę i najlepiej jak najszybciej. Nie tylko dlatego, że pasjami lubię być w podróży, ale też z powodu zmian, jakie zaszły ostatnio w moim życiu. Potrzebowałam dystansu czy może nawet resetu? Zrozumiałam też, że musze jechać sama i że to powinna być podróż inna niż wszystkie - bardziej wymagająca, mniej komfortowa, może nie do końca zaplanowana? Wierna niesłabnącej miłości do Italii i niemal wszystkiego co włoskie, rozważałam przez chwilę wyjazd na Sardynię. Ale to byłoby zbyt proste. We Włoszech byłam już wielokrotnie, po włosku dogadam się bez problemu - zbyt wiele kart odkrytych, za dużo danych sprawdzonych i przewidywalnych. I wtedy mnie oświeciło. O Gruzji myślałam już wcześniej, gdy tylko pojawiły sie tanie loty do Kutaisi. Ale ostatecznie zawsze przegrywała - z Marokiem, Kretą, Izraelem, Ukrainą. Sprawdziłam więc ceny lotów, wybralam daty, by wykorzystać jak najwięcej dni wolnych od pracy i nie namyślając się długo, podjęłam decyzję. Nie znam rosyjskiego, o gruzińskim czy armeńskim nie wspominając, a obydwa kraje są mi kompletnie obce i nieznane - tak pod względem kultury, obyczajów, jak i w dużym stopniu historii. Pasowało więc idealnie, kryteria wyzwania zostały spełnione :)

Minęły trzy tygodnie od tamtego czasu i jadę własnie do Warszawy, skąd dziś po południu wylecę do Kutaisi. Mój plecak waży 10 kg i wypchany jest po brzegi - a tak się starałam, by wziąć same najpotrzebniejsze rzeczy! Po raz pierwszy nie będzie rewii mody, nie mam fatałaszków na każdą okazję, tylko absolutnie minimalistyczny zestaw ubrań plus śpiwór, kurtka przeciwdeszczowa, kosmetyczka, dwa male przewodniki, lustrzanka, tablet i trochę kabli - i uginam się pod ich ciężarem! Wędrowanie z tym czymś na plecach bedzie nie lada wyzwaniem, tylko nie jestem pewna, czy to o takie wyzwanie mi chodziło...
Ale jadę. Pełna obaw i niepewności, choć też przyjemnego podniecenia. Nie mam sprecyzowanych planów, zarezerwowałam tylko dwa noclegi w Kutaisi. A potem? Potem niech się dzieje wola nieba - zobaczymy, gdzie mnie poniesie.
Ahoj przygodo! 

2 komentarze:

  1. hej Diana, poniżej kilka kwestii, które mnie nurtują. Z góry dziękuję za pomoc i info :))

    1. Język – nie znam rosyjskiego, czy to będzie się wiązało z dużymi utrudnieniami na miejscu?

    2. Noclegi – w jaki sposób najlepiej je sobie zorganizować? Jeszcze w Polsce zaplanować wszystkie przez AirBnb lub Coachsurfing czy wystarczy zorganizować sobie kilka pierwszych nocy, a następne wyszukiwać już na miejscu – przez internet lub pytając miejscowych? Nie chciałabym się znaleźć w sytuacji, w której nagle – mimo poszukiwań – nie mam gdzie spać ;)

    3. Internet – jak jest tam z dostępnością netu (wifi/hot spot)? Brałaś z sobą np. tablet?

    4. Ceny – jakich cen powinnam się spodziewać? Zwłaszcza jeśli chodzi o noclegi i jedzenie. Zależy mi na opcji low cost :) ale oczywiście bez jakichś skrajności – wolę zapłacić trochę więcej i dzięki temu mieć np. lepszy standard pokoju ;)

    5. Kasa – gdzie najlepiej wymienić pieniądze i z jakiej waluty? Z dolarów czy euro? Bo pewnie te 2 waluty wchodzą w grę…

    6. Transport – czym najlepiej podróżować? Czytałam o marszrutkach lub taksówkach.

    7. Zwiedzanie – które miejscowości/obiekty MUSZĘ zobaczyć, a które mogę sobie odpuścić? Jestem zdecydowanie bardziej fanką miejscowej architektury, historii, historii sztuki, miejscowej kuchni itp. niż natury (parki narodowe). Oczywiście dużo na ten temat czytam, ale muszę zrobić jakąś sensowną selekcję :)

    pozdrawiam serdecznie
    m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, spróbuję pomóc:
      1. rosyjski lepiej znać choćby na poziomie podstawowym, bo się nie dogadasz ze starszymi, a i młodzi nie zawsze znają angielski. Jak masz czas, naucz się choć podstawowych zwrotów i słówek. Ja też za wiele nie umiałam - wystarczyło jednak, żeby się dogadać w sprawie noclegu, drogi itp.

      2. Noclegi - zarezerwowałam sobie tylko pierwsze dwie noce w Kutaisi, przez booking.com. A potem to już poszło. Albo ktoś u kogo nocowałam znał kogoś w miejscowości, do której się wybierałam, albo sami mnie zaczepiali na ulicy [widząc laskę z plecakiem], albo pytałam kierowców w marszrutkach. Raz jechałam stopem ze spotkanymi po drodze Polkami i kierowca nas zawiózł do swoich znajomych, za grosze.
      3. Internet jest w większych miastach, czasem u ludzi, u których nocujesz. Ja miałam tablet i pisałam na bieżąco posty na blog, czasem z niewielkim opóźnieniem
      4. Ceny - byłam wiosną, latem na pewno będzie drożej. Generalnie trochę taniej niż w Polsce, ale też nie jakoś super tanio. Na wysoki standard to nie licz, łazienka na zewnątrz albo woda tylko w określonych godzinach to standard. Nie wiem jak jest w hotelach, mieszkałam tylko u ludzi. No i w tej kawalerce w Tbilisi za grosze - ale miałam dużo szczęścia, na ogół tak tanio nie jest [tam warunki były zachodnie], a już na pewno nie w sezonie. Generalnie nie oszczędzałam, a wydałam mniej niż 1500 zł.W Tbilisi jest sporo hosteli, ale te na starówce wyglądają dość obskurnie.
      5. Trzeba wziąć euro lub dolary - ja miałam dolary (ale teraz kurs jest wyższy, to może lepiej euro) i wymieniłam wszystkie w kantorze w Kutaisi.
      6. Jeździłam wszędzie marszrutkami (uprzedzam - jeżdżą jak wariaci i jest ciasno i duszno), czasem wracając łapałam stopa
      7. Jak jesteś fanką sztuki bardziej niż natury, to nie wiem, czy dobry cel wybrałaś. Tu za wiele zabytków nie znajdziesz, a większość to monastery i małe kościółki, dość podobne do siebie. Ale generalnie to góry i parki narodowe :)
      Jak interesują Cię miasta to koniecznie Tbilisi. No i Ushguli też koniecznie (choć to wioska, ale wpisana na listę UNESCO)
      Batumi można sobie odpuścić. Kutaisi to tak na dzień, dwa z wypadami dookoła. Tbilisi to też niezła baza wypadowa na monastery: Dawid Garedża, Mccheta.
      Polecam, żebyś przejrzała moje wpisy na blogu, tam znajdziesz trochę informacji.

      I koniecznie wymyśl, dlaczego podróżujesz sama, bo na bank będą Cię zaczepiać. Najlepiej udawać że w żadnym języku nie rozumiesz i że jesteś np. z Belgii- w każdym razie że nie mówisz w języku, który nieco przypomina rosyjski. W ostateczności można ściemniać, że narzeczony Gruzin jest w wojsku, albo że jesteś dziennikarką i robisz reportaż - to ich na ogół odstrasza.

      Powodzenia! I odezwij się, jak wrócisz.
      A gdybyś coś jeszcze chciała wiedzieć, to pisz.
      d.

      Usuń